Chociaż było to grubo ponad 20 lat temu, doskonale pamiętam, jakież było moje zdziwienie, kiedy odkryłem, że za pomocą niepozornego szkła powiększającego wystawionego na działanie promieni słonecznych mogę rozpalić ogień. To niesamowite uczucie stania się niemalże czarnoksiężnikiem było tym większe, iż kilka wiosen wcześniej po piromańskiej eskapadzie, wskutek której pozbawiłem wraz z kilkoma kolegami całego ziemniaczanego plonu Bogu ducha winnego rolnika, dostałem zakaz nie tylko dotykania, ale też patrzenia na zapałki. Ale o odpowiednio ustawionej lupie nikt mi nie wspominał – znowu stałem się panem ognia (czy też życia i śmierci niczego nie podejrzewających kowali bezskrzydłych), znowu też mogłem badać efekty działania wysokich temperatur na truchła padłych ptaków i tworzyć efektowne pirackie mapy, nadpalając krawędzie wyrwanych z zeszytu kartek. Nie podejrzewałem wówczas – ba, nie podejrzewałem nawet teraz – że skupiona wiązka światła może znaleźć nieco bardziej wysublimowane zastosowanie. Niesamowicie pracochłonne, ale dające olśniewające wręcz efekty. Czytaj dalej „Na tym obrazie jest naga kobieta. Ale nie to jest warte uwagi”