Nigdy nie zgadniecie, o czym tak naprawdę jest 4. seria "The Walking Dead"
Wszyscy kochają seriale, prawda? Nie wszyscy, ja nie. Ale seriale dzielą się na dobre i pozostałe. Dla przykładu Przyjaciele nie są niczym innym, niż zabijaczem czasu, ciągnącym się z odcinka na odcinek. Z drugiej strony wirtualnej barykady stać może Dr. House. Niby zwykłe połączenie Ostrego dyżuru i serialu kryminalnego, ale scenarzyści nieustannie zza ekranu rzucają czymś w widza – czymś co trzeba złapać, obejrzeć z każdej strony, przetrawić i wtedy dopiero odstawić na półkę. I wszystko jedno czy jest to kolejna uwaga, że ludzie kłamią czy problem priorytetów: ratować czyjeś życie wbrew jego woli, czyli czy wolno pozwolić głupcowi zrobić sobie krzywdę. Tego rodzaju problemy stawiała kiedyś sztuka… ale chyba już przestała. Nie ma się co oszukiwać, seriale nie są i nie będą nowoczesną literaturą! W końcu to przede wszystkim rozrywka i zwykły produkt do szybkiej konsumpcji, statystycznego widza niuanse brutalnie nie interesują, a roztrząsać to można miłosne rozterki Milagros albo Esmeraldy. Ale byłoby miło, warto więc doceniać wszelkie aspiracje i próby. A ludzie się przecież z czasem zmieniają. Czytaj dalej „Nigdy nie zgadniecie, o czym tak naprawdę jest 4. seria "The Walking Dead"”