Z chipsami na Verdiego
Podczas gdy niektórzy na osoby jedzące w kinie reagują tak samo jak na tych, którzy podczas seansu odbierają telefony w trybie głośnomówiącym, inni przyswajanie śmieciowego żarcia traktują jak część rytuału i sami się jemu poddają. Osobiście zaliczam się raczej do tej drugiej kategorii, przedkładając dietę miliona kalorii na fotelu przed srebrnym ekranem nad przesadne dbanie o linię i wstrzemięźliwość żywieniową. Tę ostatnią mam wszak na co dzień, wyjście do multipleksu traktuję zaś jak bachanalia. Podobnym obrzędem miał też być wieczór w Multikinie i bezpośrednia transmisja z Londynu jednej z najsłynniejszych oper w historii muzyki, na którą nie omieszkałem zabrać ze sobą wałówki. Wszak to tylko wyprawa do kina, prawda? Czytaj dalej „Z chipsami na Verdiego”