Gdyby nie internet, nigdy byście się tego nie dowiedzieli
Żyjemy w pięknych (niektórzy mówią, że przerażających) czasach. Dawniej, kiedy w świecie działa się rzecz ważna, mijały nieraz tygodnie, jeśli nie miesiące i lata, zanim informacja na jej temat docierała (a nieraz i nie docierała) do w miarę zainteresowanych wieściami zakątków naszej planety. Co ja piszę - trochę ponad trzydzieści lat temu wiadomość o potężnym wybuchu w Warszawie, albo nieco mniej niż trzydzieści - doniesienia o katastrofie jądrowej za naszą wschodnią granicą - rozchodziły się po kraju z wielodniowym opóźnieniem. A teraz? Podrzędna gwiazdka telewizji wystawi pół dupy zza krzaka i już na żółtym pasku trąbi o tym TVN24. OK, to nie jest piękny przykład, ale rozumiecie o co mi chodzi. No dobra, mam lepszy.
Do kin wchodzi wysokobudżetowa produkcja spod superbohaterskiego, komiksowego szyldu. Film grają w każdym szanującym się kinie (w tych mniej szanujących się też grają), a spragnieni rozrywki widzowie gotowi są oglądać nawet nagraną kalkulatorem w kinie kopię, byle tylko być na bieżąco. Ani jednak uczciwi miłośnicy X muzy (nie mylić z XXX), ani przeciwnicy ACTA nie dowiedzieliby się o zaiste uroczej niespodziance, jaką dla widzów z poszczególnych krajów przygotowali twórcy. Oczywiście, gdyby nie mieli internetu. I nie zaglądali na KWP.
Nie dalej jak miesiąc temu swoją premierę w Polsce miała druga część Kapitana Ameryki (to nie jest wpis sponsorowany, jeszcze nie), więc jeśli jak dotąd nie mieliście przyjemności, wciąż możecie go złapać w którymś multipleksie. Kiedy już zasiądziecie w kinowym fotelu, skupcie się na pierwszych kilku minutach i scenie rozmowy pomiędzy tytułowym bohaterem a czarnoskórym weteranem jednej ze współczesnych wojen. W pewnym momencie pełnej patosu wymiany zdań, Steve Rogers wyciągnie kieszonkowy notatnik i zapisze w nim jedną z rzeczy, którą koniecznie powinien nadrobić po kilkudziesięciu latach hibernacji. To co wpisze jest akurat najmniej ważne - Wy patrzcie nieco wyżej, na wcześniejsze jego zapiski.
"Po co?" - zapytacie. Po to, by po powrocie z kina porównać to, co zobaczycie, z tym co prezentuję poniżej. Przeglądając niniejsze zrzuty ekranu (nie ja je wykonałem, przyznaję), prędko zauważycie, że w zależności od kraju, w którym "Zimowy żołnierz" był wyświetlany, pierwsze pięć elementów listy będzie dopasowane do jego historii. To właśnie dlatego Meksykanie zobaczą boską rękę Diego Maradony, Brytyjczycy Beatlesów, a Rosjanie Gagarina. A co zobaczyliśmy w Polsce? Nie wiem, nie stać mnie na bilet.*
USA: Kocham Lucy, lądowanie na Księżycu, Mur Berliński, Steve Jobs (szef Apple), muzyka disco
Rosja: Jurij Gagarin, Władimir Wysocki, rozpad Związku Radzieckiego - 1991, Moskwa nie wierzy łzom (radziecki film z 1980 r. nagrodzony Oscarem), muzyka disco
Wielka Brytania: Serial Sherlock, lądowanie na Księżycu, The Beatles, finał Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej (1966 r.), Sean Connery
Korea Południowa: Dance Dance Revolution (dla niewtajemniczonych - gra wideo), Ji-Sung Park (piłkarz), Oldboy, Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2002 (Korea/Japonia), muzyka disco
Francja: Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 1998 r., Louis de Funes, Coluche (francuski aktor), Daft Punk, Piąty element
Włochy: zdobycie tytułu mistrza świata w piłce nożnej (2006), Vasco Rossi (włoski piosenkarz rockowy), Mur Berliński, Roberto Benigni, zwycięstwa teamu Ferrari podczas wyścigów Formuły 1
Meksyk (+ część Ameryki Łacińskiej): uratowanie górników z Chile, boska ręka Diego Maradony, Shakira, Neri Vela (pierwszy astronauta meksykański), Octavio Paz (laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury 1990 r.)
Hiszpania: Rafa Nadal, Chupa Chups, Heroes del Silencio (hiszpańska grupa rockowa), konstytucja Hiszpanii z 1978 r., Camilio Jose Cela (laureat literackiej Nagrody Nobla 1989 r.)
Australia: AC/DC, podróże kosmiczne, Steve Irwin (łowca krokodyli), Kangur Skippy (serial australijski), Tim Tam (australijskie wafelki)
Brazylia: Ayrton Senna (kierowca Formuły 1), Wagner Moura (aktor), Xuxa (brazylijska piosenkarka), Mamonas Assassinas (satyryczna grupa rockowa), Chaves (serial)
*Ale stać na szerokopasmowy internet. I z tego co widziałem, w polskiej kopii polskich akcentów nie było. A taka była okazja, do wspomnienia jedynego słusznego papieża, wejścia do Unii Europejskiej, Adama Małysza, Euro 2012 i matki Madzi.