To właśnie dlatego warto oglądać nawet kiepskie filmy
O tej historii na Zachodzie było głośno już pod koniec 2014 roku. W Polsce, mimo kilku wzmianek tu i ówdzie, przeszła raczej bez echa. A to dość dziwne, zważywszy na fakt, że nie co dzień odnajduje się w filmach dla dzieci warte fortunę, uważane za zaginione i bezpowrotnie stracone obrazy z początku XX wieku.
Był bożonarodzeniowy poranek u schyłku 2009 roku, kiedy węgierski historyk sztuki usiadł ze swoją córką przed telewizorem, by wspólnie obejrzeć wyprodukowany 10 lat wcześniej film „Stuart Malutki”. Niestety, dziewczynka nie zaliczyła tego seansu do udanych, gdyż w pewnym momencie jej ojciec zerwał się z sofy, niemal zrzucając ją z kolan, po to tylko, by zatrzymać wyświetlany film. Pracownik Muzeum Narodowego w Budapeszcie nie mógł się powstrzymać przed analizowaniem każdego kadru więc siłą rzeczy musiał zauważyć coś, co po raz ostatni widziano pod koniec lat 20. w Budapeszcie.

Cofnijmy się w czasie do roku 1928, kiedy w stolicy Węgier odbyła się wystawa prac awangardystów, pośród których znalazło się kilka obrazów Roberta Berény’ego. W czasie jej trwania zainteresowani odwiedzający mogli dokonać ich zakupu i to prawdopodobnie wtedy jedno ze szczytowych osiągnięć malarza zostało sprzedane. Bardzo prawdopodobne, że nabywca był pochodzenia żydowskiego i już kilka lat później uciekł ze swoim dobytkiem za ocean, obawiając się niemieckich represji. Po „Śpiącej kobiecie z czarną wazą” ostała się w kraju jedynie czarno-biała fotografia, którą Gergely Barki, nasz historyk sztuki, widział zaledwie raz przed pamiętnym grudniowym porankiem. Ale zapamiętał ją bardzo dobrze.

Barki kilka razy przewijał i oglądał kilkusekundową scenę, by upewnić się, że wiszący za plecami głównych bohaterów filmu „Stuart Malutki” obraz to faktycznie zaginione dzieło węgierskiego artysty. Niemal natychmiast zasiadł też do komputera, by napisać wiadomość do odpowiedzialnych za produkcję i dystrybucję Sony Pictures i Columbia Pictures z prośbą o odpowiedź na pytanie, skąd wzięli i gdzie obecnie znajduje się obraz zasłonięty w kadrze głowami Hugh Lauriego i Geeny Davis.

Na jednej się nie skończyło. Dopiero dwa lata później, po wykonaniu setek telefonów i wysłaniu tysięcy e-maili do Barkiego wreszcie odezwała się nieujawniona z nazwiska asystentka dekoratora, która przedstawiła się jako ówczesna właścicielka obrazu widocznego w filmie. Okazało się, ze kupiła go pod koniec lat 90, w antykwariacie w kalifornijskiej Pasadenie za 400 dolarów, szukając elementów wystroju scenografii na zlecenie swojego przełożonego. Przez jakiś czas po zakończeniu zdjęć do „Stuarta Malutkiego” niezidentyfikowany Berény wisiał w jej salonie, lecz po zakończeniu współpracy z Sony sprzedała go prywatnemu kolekcjonerowi. Obiecała jednak przekazać mu informację od pracownika Budapesztańskiego Muzeum Narodowego. I dotrzymała słowa.

W listopadzie 2014 roku po potwierdzeniu autentyczności przez samego Barkiego, właściciel przyjechał ze „Śpiącą kobietą…” do Budapesztu, gdzie po dwóch tygodniach wystawiania w galerii Virág Judit obraz został zlicytowany. 13 grudnia odbyła się aukcja, gdzie kupione za bezcen dzieło sprzedano za bez mała 230 tysięcy euro, ponad dwukrotnie przebijając cenę wywoławczą. Nie podano niestety informacji ile z wylicytowanej kwoty sprzedawca przekazał spostrzegawczemu Węgrowi.

Jaki z całej tej historii morał? Oglądanie filmów to wcale nie taka znowu strata czasu, jak niektórzy mogliby sugerować. Tak, nawet tych kiepskich, nudnych i w teorii nic do kultury nie wnoszących.
BONUSOWE CIEKAWOSTKI
W ramach duszenia w zarodku potencjalnych komentarzy na temat leciwości powyższej informacji, poniżej przytaczam jeszcze kilka innych zdumiewających odkryć rzeczy, które wcale nie był ukryte. Takich jak na przykład…
Obraz Franka Tenneya Johnsona
„Trooper on Guard” wisiał na ścianie jednego z biur w urzędzie miasta Bridgewater w stanie Massachusetts od lat 60. XX wieku. Przez dziesięciolecia nie zwracał na siebie uwagi, by w roku 2013 jeden z petentów wreszcie zapytał pracownika burmistrza, czy nie jest to przypadkiem oryginalne dzieło Johnsona. Wkrótce okazało się, że to co wszyscy uznali za splunięcia niegodne płótno, po odrestaurowaniu warte jest prawie 400 tysięcy dolarów.

Kopia Wielkiej Karty Swobód
Akt pod naciskiem możnowładztwa wzburzonego królewską samowolą, ograniczający władzę monarszą w Wielkiej Brytanii, został wydany w 1215 roku przez króla Jana bez Ziemi. Znaleziona w miejscowości Sandwich we wschodniej Anglii kopia pochodzi z roku 1300 i posiada pieczęć Edwarda I. Jak się okazało, od XIX wieku była przechowywana w albumie z wycinkami, a została odkryta w lutym 2015 roku przez miejscowego archiwistę, przeglądającego akta lokalnej społeczności.

Naszyjnik sprzed 4,5 tysiąca lat
W 2005 roku dwóch młodych archeologów zatrzymało się w małej miejscowości Dabene, położonej około 120 kilometrów na wschód od stolicy Bułgarii Sofii. Bardzo szybko w oczy rzucił im się złoty naszyjnik, który założony miała obsługująca ich sprzedawczyni. Kobieta powiedziała, że znalazł go podczas orki jej mąż. Ten zaprowadził dociekliwych mężczyzn na prymitywny cmentarz położony niedaleko sklepu. Były tam trzy kurhany oraz pozostałości osady starożytnej, gdzie znaleziono około 15 tysięcy złotych przedmiotów z około 23 stulecia przed Chrystusem. Było to największe tego typu znalezisko w Europie, które sprawiło, że to w Bułgarii archeolodzy lokalizują najlepszy ośrodek złotniczy sprzed 4200 lat.

Zabytkowa stacja kolejowa z XIX wieku
Przez lata tysiące osób przejeżdżały obok rozpadającego się budynku, ale nikt nie zatrzymał się by sprawdzić, co kryje się w jego wnętrzu. Dopiero latem 2014 roku ziemia na której stał została sprzedana wraz z nim i wkrótce okazało się, że rozpadająca się, spróchniała stodoła to tylko fasada skrywająca zabytkową stację kolejową zbudowaną w 1884 roku w miejscowości Ashland w stanie Oregon.

Konstrukcja, która zaginęła w latach 60. (tylko w Ameryce można zgubić dworzec kolejowy), przez pięć dekad uznawana była za straconą, pomimo faktu, że spomiędzy odpadających desek szopy ją skrywającej po oczach bił jaskrawożółty kolor ścian zewnętrznych zabytkowego budynku. Ale kto by tam zwracał na to uwagę.

3 marca 2015 @ 11:38
Ta wiadomość doskonale ilustruje trafność spostrzeżenia wybitnego krytyka filmowego, Zygmunta Kałużyńskiego, który przez lata powtarzał: „W każdym, choćby najpodlejszym filmie, może zdarzyć się jedna scena, jeden fragment dialogu, jedno ujęcie, dla którego warto obejrzeć cały film”. Mówił mi to zawsze wtedy, gdy znudzony jakąś kiepską produkcją filmową, oglądaną na wideo, chciałem przewinąć taśmę „na szybkich”…
3 marca 2015 @ 12:16
A Pana komentarz udowadnia, że autorytetów warto słuchać :)
4 marca 2015 @ 16:06
Dokładnie tak jest Panie Tomaszu :)
3 marca 2015 @ 22:17
nie ma to jak zgubić budynek…
3 marca 2015 @ 22:35
Braaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaawo! Gratuluję!
Tak coś czułam :D :D :D
Super! :D
4 marca 2015 @ 19:25
Dziękuję :)
Jak będę wysyłać totka, to się zgłoszę :)
4 marca 2015 @ 21:27
W totku tą funkcję mam popsutą :D
4 marca 2015 @ 00:01
Ja troszkę nie na temat tym razem, przepraszam, ale musze: gratuluje nagrody Blog Roku! Zasłużona :))
4 marca 2015 @ 19:24
Dziękuję :)
4 marca 2015 @ 00:17
No to gratulacje. Nagroda w pełni zasłużona.
Swoją drogą znajomy mojego znajomego miał podobną historię – kupił w antykwariacie XIX wieczną książkę, niespecjalnie cenną. W suchym mieszkaniu zaczęła mu się rozsychać i wyklejka odkleiła się od skórzanej okładki. Chciał ją podkleić i zauważył że od wewnętrznej strony papierowa wyklejka jest pokryta tekstem. Okazało się że to fragment XVIII wiecznego druku, będącego zaproszeniem na koronację króla Leszczyńskiego.
4 marca 2015 @ 19:21
Niesamowita historia. Nadaje się na osobny wpis.
Może dasz radę rozbudować komentarz o zdjęcia i zrobić z tego wpis?
4 marca 2015 @ 19:40
Nie, bo to trochę za daleki znajomy. Ale podobne przypadki zdarzały się często, konserwatorzy nawet specjalnie sprawdzają wyklejki starych książek aby zobaczyć czy to nie jakiś starszy dokument. Tutaj opisują podobny przypadek: http://culture.pl/pl/artykul/od-perotinusa-do-goreckiego
4 marca 2015 @ 00:20
Dzień dobry,
Jestem tu po raz pierwszy. Serdecznie gratuluję nagrody „Blog Roku 2014”. Kategoria „Literackie i kulturalne” jest mi bliska, cieszę się, że wygrał blog z tej właśnie kategorii. Kiepskich filmów niestety nie oglądam, więc niczego odkrywczego ani szczególnego raczej w takowych nie dostrzegę. Ale dobrze, że są tacy, którzy mają do tego cierpliwość. Jak widać może to zaowocować, jak w opisanym przypadku.
Pozdrawiam serdecznie
4 marca 2015 @ 19:24
Dziękuję :)
PS: Mam nadzieję, że na pierwszym razie się nie skończy :)
6 marca 2015 @ 22:46
Oczywiście, że będę zaglądać w miarę wolnego czasu, a tymczasem zapraszam z rewizytą na chwilę relaksu z fraszką, limerykiem, moskalikiem lub bardziej na poważnie – z opowiadaniem lub wierszem. Pozdrawiam :)
4 marca 2015 @ 08:47
Gratuluje wygranej w konkursie na blog roku :) Szczerze mówiąc jak znalazłem ten blog jakieś 1,5 roku temu gdzieś w odmętach internetu nie przypuszczałem że osiągnie on aż tak duży sukces. Nie to żeby nie zasługiwał, ale często te wartościowe rzeczy pozostają niezauważone przez ogół. Tym bardziej gratuluje i trzymam kciuki żeby woda sodowa nie uderzyła do głowy ;)
4 marca 2015 @ 19:24
To była szansa jedna na milion. A te sprawdzają się dziewięciu przypadkach na dziesięć :)
Dziękuję!
4 marca 2015 @ 10:44
Witam.
W państwa opiniach nie rozumiem jednej rzeczy, mianowicie dlaczego uważacie że film „Stuart Malutki” jest kiepski i nudny.
Moim zdaniem jest to przyjemny film dla dzieci. Nie jest to produkcja najwyższych lotów, ale czego oczekujemy od najmłodszych widzów?
Przecież nie wszystko musibyć sztuką, wystarczy ze jest dobrą rozrywką!
Gratuluję nagrody.
Pozdrawiam
4 marca 2015 @ 19:20
Postrzeganie filmów zmienia się z wiekiem. O ile jako dziecko film mógł się podobać, teraz patrzę na niego nieco bardziej krytycznym okiem.
Dlatego też rzadko kiedy sięgam po ulubione filmy z dzieciństwa – nie chcę psuć sobie wspomnień z młodości :)
Dziękuję za miłe słowa :)
4 marca 2015 @ 12:06
Ja tez gratuję nagrody- wielki szacun za kawał solidnej roboty. Rispekt!
4 marca 2015 @ 19:23
Wielkie dzięki :)
4 marca 2015 @ 12:25
Gratulacje :) Jedyny blog, który czytam regularnie. Blog, na którym lubię wracać do artykułów już przeczytanych. Należało Ci się :-)
4 marca 2015 @ 19:23
Bardzo mi miło. Dziękuję :)
I mam nadzieję, że będzie tu tyle tekstów, że wracanie do dawnych już nie będzie potrzebne :)
4 marca 2015 @ 13:25
Dzień dobry. Gratuluję nagrody . Dzięki niej dowiedziałam sie o Pańskim blogu i jestem zachwycona. Powyższy artykuł jest mi szczególnie bliski, bo jakiś czas temu mieliśmy z mężem podobną historię… Ktoś chciał wyrzucić obraz na śmietnik więc my go przygarneliśmy. Okazałosię, że to praca świetnego malarza. Fantastyczna niespodzianka.
4 marca 2015 @ 19:22
Chętnie poznałbym szczegóły tej historii :)
Dziękuję za miłe słowa :)
4 marca 2015 @ 13:41
Gratuluję serdecznie :-D
4 marca 2015 @ 19:22
Dziękuję serdecznie :)
4 marca 2015 @ 15:07
Gratulacje. Zagoszczę tu na stałe:-)
4 marca 2015 @ 19:22
Gość w dom, Bóg w dom :)
4 marca 2015 @ 16:04
Gratulacje, dzięki tej nagrodzie trafiłam na ten blog. Będę tu czasami zaglądać.
4 marca 2015 @ 19:21
A ja mam nadzieję, że częściej :)
Dziękuję!
25 marca 2015 @ 21:34
Ja te kiepskie kocham! Zawsze można sobie poprawić humor jakimiś głupotami! Mój faworyt to „Elita”! Polecam wszystkim ciepło:) dostępny na filefox.pl gdzie znajdziecie różne filmy, nie tylko te kiepskie:P
7 kwietnia 2015 @ 15:50
Dopiero ten wpis uświadomił mi że to przecież dr House! Również jeden z artykułów na jakimś zagranicznym portalu uświadomił mi że drHouse grał też w „przyjaciołach”! ;)
12 stycznia 2017 @ 00:47
Fascynujące, ale brakuje mi tu jeszcze historii z Polski, o El Greco odkryty w niewielkim prowincjonalnym kościele…:) http://www.polskatimes.pl/artykul/3428071,ekstaza-sw-franciszka-w-siedlcach-czyli-podlaski-el-greco-czeka-na-rozglos,id,t.html
12 stycznia 2017 @ 15:16
Dzięki!