Jak ten czas szybko leci. Ledwo zakończyliśmy dyskusję o pierwszym odcinku siódmego sezonu „Gry o tron”, a naszym oczom ukazał się już S07E02. Część z Was na pewno nie wytrzymała i zarwała noc, aby ustrzec się spoilerów i obejrzeć ulubiony serial w tym samym czasie, co reszta świata, więc dla nich postanowiłem planowany na wtorek opublikować już dzisiaj. Prawda jest taka, że ja też zarwałem wczorajszą noc. Czy było warto? I co takiego mogło wam umknąć przy okazji seansu najnowszego odcinka?
UWAGA! Poniższy wpis zdradza oczywiście szczegóły GoT S07E02. Ponadto, pojawiają się w nim spekulacje na temat tego, w którą stronę podąży fabuła serialu i co może stać się z niektórymi postaciami. Czytacie na własną odpowiedzialność. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.
Samwell Tarly to George R.R. Martin
Kiedy Sam wyraża niezadowolenie związane z tytułem kronik pisanych przez maestra w Cytadeli („Kronika wojen po śmierci króla Roberta”), sugerując, że tytuł powinien być nieco bardziej poetycki, zdaje się potwierdzać krążącą od lat teorię. Młody Tarly jest personifikacją autora (przysadzisty, zakochany w poezji, historii, sztuce, muzyce i jedzeniu) i to on ostatecznie nada tytuł / spisze wspomnianą kronikę, dając jej poetycki tytuł: „Pieśń lodu i ognia”. (I tym samym upodobni się do pewnego hobbita, który również napisał swego rodzaju kronikę, podpisaną później przez autora, który także ma inicjały RR między imieniem i nazwiskiem).

Seria niefortunnych obrzydliwości
W poprzednim odcinku oglądaliśmy kapitalny montaż, który pozwolę sobie nazwać kaszka vs. sraczka (sprzątanie nocników i nalewanie gulaszu), tym razem dostaliśmy coś jeszcze lepszego. Młody Tarly znalazł faktycznie informację na temat sposobu powstrzymania rozwoju szarej łuszczycy (acz na razie nie było tam słowa o smoczym szkle), a twórcy uraczyli nas skręcającą kiszki sceną odrywania zaropiałych strupów, przechodzącą w zajadanie placka. Czy tylko mi zebrało się na wymioty? Swoją drogą, montaż w tej sekwencji, jak również rozbierana scena Missandei przechodząca w ściąganie z półki księgi w Cytadeli to pieprzone mistrzostwo świata. Aż przypomniała mi się końcówka „Północ północy-zachód” – kto nie widział, niech nadrobi. Mam też nadzieję, że obrzydliwości w Cytadeli będą stałym punktem scen z poczciwiną z Nocnej Straży.


Księga rodu Lannisterów
Tym razem w kadrze pojawia się „Historia rodu Lannisterów”. Fani serialu już teraz obstawiają, że jej lektura przyniesie takie rewelacje, jak dowód na to, że Tyrion… nie jest Lannisterem, tylko Targaryenem. To by tłumaczyło, dlaczego we wcześniejszych sezonach smoki reagowały na niego dość spokojnie. Inna teoria jest taka, że w księdze znajduje się ostateczny dowód na to, że Cersei i Jaime zbyt mocno mieli się ku sobie. Oczywiście to ostatnie to mocno rozpowszechniona w Westeros przez Stannisa plotka/prawda, ale teraz nabrałaby solidnych podstaw. Co ciekawe, autorem „Historii rodu Lannisterów” jest niejaki Master Ch’Vyalthan, a jego inna książka pojawiła się już na ekranie w podobnym kontekście – nieumiejętności pisania. Chodzi o 8. odcinek 2. sezonu, kiedy Varys zauważa, iż Tyrion czyta „Historię wielkich oblężeń w Westeros” tegoż autora.


Jak rozpoznać rycerza?
Powie wam to Gorąca Bułka (ang. Hot Pie), którego Arya spotyka w karczmie na rozdrożu. Skąd wiadomo, że ktoś jest rycerzem? „Bo ma na sobie zbroję” – brzmi najprostsza odpowiedź. Swoją drogą tego samego argumentu użył w 2. odcinku sezonu 2. – wtedy też była w okolicy córka Neda Starka. Zobaczcie zresztą sami.

Spotkanie z Nymerią
Abstrahując od faktu, że wilkor dość pokaźnie wyrósł (gdy widzieliśmy go ostatni raz, była jeszcze suczką), spotkanie Aryi z Nymerią to wyraźne nawiązanie do sceny z udziałem Neda i łobuzerskiej córki w sezonie pierwszym. Wówczas to Ned namawiał Aryę, aby zachowywała się i ubierała jak księżniczka, na co ona odpowiedziała „To nie ja” („It’s not me”). Na zakończenie sceny z Nymerią zaś, Arya wypowiada „To nie ty” („It’s not you”), nie dlatego, że uważa, iż to nie jej wilkor, ale dlatego, że wie, iż Nymeria nie pójdzie za Aryą (choć ta bardzo by tego chciała), bo jest taka sama jak ona. Wolna i chadzająca własnymi ścieżkami. Uśmiech Aryi na zakończenie tej sceny tylko potwierdza, że się z tym pogodziła. No i jest szczęśliwa, że jej maskotka przeżyła.

Littlefinger w małym palcu
Jest jeszcze jedna paralela z sezonem pierwszym i Nedem Starkiem. Moment, w którym Jon dociska do ściany Littlefingera jest łudząco podobny do tego, w jaki sposób robi to Ned w pierwszym sezonie. A wszyscy wiemy, jak to się dla Neda skończyło – to Littlefinger przyłożył mu sztylet do szyi w momencie przejęcia Królewskiej Przystani przez Złote Płaszcze po śmierci Roberta Baratheona. Z drugiej strony, Littlefinger może być za chwilę trupem, gdyż został sam z Sansą (do której będzie za chwilę robił kolejne podejście), a to może nie spodobać się Aryi. Która, jak wspomniałem w ostatnim wpisie, już niedługo wejdzie w posiadanie sztyletu, użytego wcześniej do zamachu na Brana.

Drogon to wielkie bydle
Pomijając fakt, że pomysł Qyburna na pokonanie smoków to totalna amatorka (zerżnięta zresztą z „Hobbita”), warto zwrócić uwagę na rozmiar czaszki Baleriona – smoka, który poległ wraz z Targaryenami. Dlaczego to takie ciekawe? Wystarczy porównać z rozmiarami Drogona, którego ujeżdża Daenerys, by przekonać się, że ma na podorędziu prawdziwego potwora.

Topór Eurona
Spójrzcie tylko na to cacko! Krakenowe zdobienia i rozpierdol, jaki nim robi to wyraźny hołd dla istniejącego tylko w książce i władającego taką samą bronią masowego rażenia Victariona. A jeśli chodzi o samego Eurona, to zauważalne jest zupełnie inne podejście do tej postaci w porównaniu z sezonem 6. Tam Euron był niemrawy i do pięt nie dorastał książkowemu pierwowzorowi (oraz wspomnianemu Victarionowi, którego cechy charakteru wchłonął). Tu zaś jest nie dość że shomanem (poprzedni odcinek i utarczki słowne z Jaime’em) to jeszcze żądnym krwi brutalnym zabijaką („berserker” to dobre słowo). A przy okazji, patrząc na skalę zaskoczenia Yary i Theona, ma chyba jakieś nadprzyrodzone moce. Co też nie byłoby dalekie od sugestii, jakie padają w książce.


Ucieczka Theona
Chyba najlepsza scena tego odcinka. Oraz dowód na to, że Theon prawdopodobnie dożyje do końca serialu. Kiedy wydawało się, że Fetor jest już melodią przeszłości, rzeź na okręcie sprokurowana przez Eurona przywróciła go z powrotem do życia. Theon na powrót stał się złamanym przez Ramsaya człowiekiem bez jaj, ale… zrobił chyba najmądrzejszą rzecz, na jaką go było stać. Gdyby ruszył na Eurona, zginął by nie tylko on sam, ale też jego siostra. A tak po raz kolejny ją zawiódł i się ośmieszył, ale będzie miał też kolejną szansę na odpokutowanie win. I zemszczenie się na swoim wujku. Theon, obstawiam, będzie pod koniec serialu najpotężniejszym Greyjoyem (już tu, przed ucieczką, widzimy jak wyrzyna pięciu ludzi Eurona) – wszak ich dewizą jest „to co martwe, nie może umrzeć”. Będąc najbardziej okaleczoną postacią w serialu, która umarła już w środku kilka razy, wręcz nadaje się na wodza żeglarskiej nacji. Zważcie na moje słowa, to zbyt ważna postać, której poświęcono zbyt dużo czasu, aby nagle okazała się bezwartościowa. (Poza tym – jak on to genialnie zagrał! Transformacja w Fetora tylko za pomocą mimiki twarzy była wręcz fenomenalna.)

Okrętowa cisza
I na koniec coś, co na pewno mogło umknąć osobom, niezaznajomionym z prozą George’a R.R. Martina. Otóż w trakcie zakrapianego krwią abordażu na flotę Yary, w pewnym momencie widzimy załogę Eurona obcinającą języki pozostałym przy życiu marynarzom dowodzonym przez siostrę Theona. Nie chodzi tu jednak tylko i wyłącznie o wyrafinowaną torturę, ale o wcielenie pokonanych do floty władcy Żelaznych Ludzi. Otóż załoga jego statku – Ciszy – składa się wyłącznie z marynarzy, którzy mają wycięte języki. Tym sposobem nie mogą się wystarczająco dobrze komunikować, pyskować, a więc też przeprowadzać sprawnego buntu. Nowo pojmani przez Eurona okaleczeni ludzie uzupełnią zaś braki wywołane krwawą rzezią podczas abordażu. Na potwierdzenie tego w scenie, gdy Ellaria prosi o szybką śmierć ludzie Eurona jej nie odpowiadają, tylko przecząco kręcą głowami.

Tyle na dziś
Powyższy wpis nie powstałby, gdyby nie pomoc użytkowników serwisu reddit. To tam w pierwszej kolejności szukałem tego, czego sam nie wyłapałem. Jeśli macie ochotę na więcej w kolejnych tygodniach, dajcie znać w komentarzach. No i poszerujcie troszkę. To nic nie kosztuje.
Post Scriptum
Wojenną naradę na Smoczej Skale przeprowadzały wyłącznie kobiety. Widać zresztą w nagłówku tego wpisu, że za wyjątkiem karła, żaden z jej uczestników jaj nie posiada – przynajmniej w ujęciu dosłownym. Trochę to zabawne, a trochę przełamujące schematy. Doceniam.
Co do ostatniej uwagi, to już w poprzednim sezonie serial stał się historią silnych kobiet (Cersei, Daenerys, Ellaria, Olenna, Maergery, Sansa + Arya). Z męskich mocarzy ostał się tylko Jon Snow.
PolubieniePolubienie
Przejście ze sceny odcinania strupów z ciała Jorah w scenę z ciastem było fe-no-me-nal-ne! I było zdecydowanie highlightem odcinka (no, może blednie lekko w obliczu ucieczki Greyjoya). Tak jak pierwszy odcinek mi się bardzo podobał, ten dosłownie mnie zmiażdżył. W takim tempie na koniec sezonu będę kłębkiem nerwów i teorii fanowskich. Kolejny świetny wpis, do zobaczenia w przyszły wtorek!
PolubieniePolubienie
Mam dokładnie takie same odczucia 😉 więcej!
PolubieniePolubienie
W tym odcinku w westeros zapanowaly kobiety po tym jak John Snow oddal tron swojej siostrze.
PolubieniePolubienie
O, to jest świetne spostrzeżenie. Nie wyłapałem tego 🙂
PolubieniePolubienie
Pytanie, kto teraz rządzi w Dorne? 😉
PolubieniePolubienie
Prosimy o jeszcze.
PolubieniePolubienie